Dość ciekawym zjawiskiem, które wystąpiło w niektórych gminach po uruchomieniu programu finansowania lub współfinansowania szczepień na meningokoki, było relatywnie niskie zainteresowanie podaniem szczepionek. Do gabinetów nie ustawiały się kolejki rodziców oraz dzieci, mimo tego, że za podanie surowicy nie trzeba było płacić lub opłata była bardzo niska. Czego to dowodzi? Przede wszystkim tego, że koszt aplikacji jest tylko jednym z czynników decydujących o nastawieniu rodziców. O ile wysoka z punktu widzenia niektórych osób cena szczepionki na pewno nie zachęca, to refundacja niekoniecznie przekłada się na lepszą statystykę.
W czym w takim razie tkwi problem? Najpewniej w świadomości ludzi i braku dostatecznej edukacji. Pojawia się zatem nowe wyzwanie – zwłaszcza przed środowiskiem medycznym. Powinno ono podjąć kroki do przekonania Polaków, aby szczepili swoje dzieci przeciwko meningokokom, które nie są przecież wyolbrzymionym zagrożeniem. Niektórzy pediatrzy nawet nie informują rodziców małych pacjentów, że takie szczepienia istnieją.